czwartek, 24 marca 2016

Wstęp

Oto nowy projekt, który można określić, jako swoistą odnogę ziemniaka i Dinozarłów. Posty na nim będą pojawiać się w ramach potrzeby, zapewne też dostanie on wkrótce własny fanpage na fb. Więcej niżej.

Dlaczego ułomne recenzje? Stworzyłam dopiero co felieton recenzujący parę powieści z franszyzy Doctora Who – były to recenzje niepochlebne, a recenzowały właściwie fragmenty powieści, ponieważ nie udało mi się doczytać ich w całości. Na co pewna frakcja zareagowała oburzeniem wielkim i niepochlebnymi głosami tak pod adresem moim jak i całej redakcji portalu, gdzie ów felieton się pojawił (stwierdzając, że schodzimy na psy). Bo przecież recenzować tylko kawałków powieści i jeszcze wyciągać na tej podstawie wniosków na temat większej całości się nie godzi.

A otóż właśnie nie. Właśnie można tak recenzować, po kawałku, fragmentarycznie, ułomnie – i wyciągać pewne wnioski. Byle zaznaczyć, że właśnie się recenzuje fragment, a nie całość (co też w szczerości mej recenzenckiej uczyniłam) i wniosków nie wyciągać aż nazbyt daleko posuniętych. Ale o styl autora, o sposób prowadzenia wątków, o tematykę, o pewną ekstrapolację co może stać się dalej, i czy to będzie coś co mi się spodoba, o to jak najbardziej można się pokusić. Przede wszystkim zaś: poczyniwszy wysiłek sięgnięcia po daną książkę i podjęcia próby jej przeczytania ma się prawo napisać recenzję, w której wypunktowuje się, dlaczego się ją porzuciło nieukończywszy. Ma się prawo wyrazić rozczarowanie lekturą, tym większe im bardziej dany tytuł był nam polecany. Ma się wreszcie prawo uznać, że czy to w tej franszyzie ogromnej, czy też po tego autora „wielkiego”, już się więcej sięgać nie chce.

Niniejszym więc otwieram blog na takie „ułomne”, ułamkowe, rozczarowane recenzje książek niedoczytanych. Posty raczej nie będą pojawiać się tu bardzo często*, bo w swoim umiłowaniu do książek, przez wszystkie lata od kiedy nauczyłam się czytać, porzuciłam w trakcie lektury powieści czy innych tekstów może z pół tuzina** i raczej nie zakładam, że ta ilość szybko wzrośnie.

Co na pierwszy ogień? Planuję:
  • Pieśń lodu i ognia (2 i pół tomu),
  • być może Lyonesse (pierwsza część pierwszego tomu),
  •  być może przekleję też za uzgodnieniem z Gallifrey wspomniany felieton założycielski. 

Co jeszcze? Jeśli macie ochotę dołączyć się do projektu ułomnych recenzji piszcie w komentarzach. Dogadamy się na pewno jakoś. Tymczasem do usłyszenia. Nie dajcie sobie wmówić, że jak wyrażać o czymś opinię to tylko, jeśli poznało się to od A do Z.


Ginny Nawrocka


* Chyba, że wspomoże mnie raz po raz ktoś z moich znajomych, ale tego nie obiecuję.
** A do jednej z tych powieści planuję kiedyś wrócić, ponieważ porzucenie nastąpiło w wyniku braku czasu, a nie zniechęcenia lekturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz